Cisza w sieci też może być sygnałem
![]() |
Wielu rodziców może wychodzić z założenia, że brak niepokojących wiadomości to znak, że wszystko jest w porządku. Jeśli dziecko nie zgłasza problemów, nie prosi o pomoc, a jego aktywność w sieci wydaje się „w normie”, łatwo uznać, że nie dzieje się nic złego.
W kontekście cyberprzemocy i ryzykownych kontaktów cisza wcale nie musi jednak oznaczać bezpieczeństwa – wręcz przeciwnie, może być jednym z pierwszych niepokojących objawów.
Dzieci i nastolatki często nie mówią dorosłym o tym, co dzieje się w ich cyfrowym życiu. Powodów jest wiele – wstyd, obawa przed reakcją rodzica, chęć ochrony prywatności, a czasem po prostu brak świadomości, że pewne zachowania są niepokojące. Dlatego ważne stają się nie tylko konkretne treści czy wiadomości, ale też kontekst i zmiany w codziennym funkcjonowaniu dziecka w sieci. Nagłe wylogowywanie się z aplikacji, wzmożone korzystanie z komunikatorów o nietypowych porach, wyciszenie powiadomień, czy nawet całkowite wycofanie z aktywności online mogą być sygnałami ostrzegawczymi.
Współczesne narzędzia cyfrowe, oparte na analizie behawioralnej i algorytmach rozpoznających wzorce, pozwalają zauważyć zmiany, których ludzkie oko nie zawsze dostrzeże od razu. Nie chodzi tu o ingerencję w prywatność dziecka, ale o uważne przyglądanie się symptomom, które mogą świadczyć o tym, że coś się zmienia. Gwałtowne ograniczenie czasu spędzanego w mediach społecznościowych czy przeciwnie – jego nagły wzrost – to tylko przykłady. Takie zmiany mogą wynikać z doświadczania hejtu, presji grupy rówieśniczej, prób uwodzenia przez osoby dorosłe (tzw. grooming) lub po prostu – przeciążenia emocjonalnego.
Odpowiedzialne wsparcie cyfrowe nie polega na kontrolowaniu każdego kliknięcia czy czytaniu prywatnych rozmów. Kluczowe jest raczej wychwycenie sygnałów, które wykraczają poza „normę” i mogą świadczyć o potrzebie rozmowy. W ten sposób rodzic nie staje się nadzorcą, ale sojusznikiem – kimś, kto z troską reaguje na ciche wezwanie o pomoc, zanim pojawi się otwarte „mamo, tato – mam problem”. – Warto też pamiętać, że dzieci nie zawsze potrafią nazwać to, co przeżywają. Hejt, przemoc słowna czy manipulacja emocjonalna to zjawiska, które potrafią być bardzo subtelne – często zaczynają się od niewinnych pozornie wiadomości, które dopiero z czasem eskalują. Tu ogromną rolę odgrywa technologia – rozwiązania, które potrafią wykrywać zmiany nastroju, nietypową aktywność czy sygnały stresu w zachowaniu online, mogą stanowić realne wsparcie, zwłaszcza dla tych rodziców, którzy nie zawsze są w stanie być „na bieżąco” z cyfrowym światem swoich dzieci – mówi Bolesław Michalski, doradca Locon, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa dzieci i młodzieży.
W kontekście przeciwdziałania przemocy rówieśniczej, także tej online, kluczowa jest profilaktyka i szybka reakcja. To właśnie dlatego tak ważne staje się uważne monitorowanie nie tylko tego, co dziecko publikuje, ale też jak się zmienia. Reagowanie na ciszę – na zniknięcie z sieci, wycofanie, zamknięcie się w sobie – bywa równie istotne jak interwencja w sytuacji jawnej agresji. Czasem to właśnie brak aktywności jest pierwszym sygnałem, że dziecko przestało czuć się bezpiecznie. Rodzice nie muszą znać wszystkich aplikacji, skrótów czy trendów, którymi żyją młodzi. Nie muszą być ekspertami od cyberbezpieczeństwa. Wystarczy jedno skuteczne narzędzie, które pomoże im zauważyć, że coś się zmieniło, zanim będzie za późno. Bo choć technologia nie zastąpi rozmowy, to może pomóc zadać najważniejsze pytanie – „czy wszystko w porządku?”.
Nadesłał:
2pr
|